Ile kasy Jan Paweł II dał „Solidarności”, kto rządził Rzymem lat 80-tych i kto chciał ułaskawienia Ali Agcy? Ciekawe pytania, prawda? Wszystkie wiążą się z zaginięciem 15-letniej Emanueli Orlandi, córki szeregowego pracownika Watykanu. Zaginęła bez wieści. Papież Franciszek twierdzi, że nie żyje. Pytanie: skąd to wie, skoro do tej pory nikomu nie udało się tego potwierdzić. „Dziewczyna z Watykanu”, 4-odcinkowy serial dokumentalny, w reżyserii Marka Lewisa, zbiera w jednym miejscu dostępne fakty, teorie i hipotezy.
Dowiedz się więcej: Netflix – Dziewczyna z WatykanuZanim wygodnie zasiądziecie przed telewizorem, aby poznać historię Emanueli Orlandi, trochę tła. Będzie lepiej się oglądało. Początek to odległa historia. Sploty wydarzeń z przeszłości ze współczesnością, w wypadku rzeczy związanych z Kościołem zwykle są zadziwiająco duże. Nie inaczej jest w tym przypadku. W 1869 roku (formalnie rok później) przestało istnieć Państwo Kościelne. Tak. Papieże mieli swoje państwo już kiedyś i to znacznie większe, niż to obecne. Było zacofane, biedne i tragicznie zarządzane. Jego obywatele w większości nie mieli nic przeciw, aby dołączyć do nowego państwa, które dziś znamy jako Włochy. Nie wszyscy oczywiście. Jego kadra zarządzająca: papież Pius IX, kardynałowi i biskupi nie przyjęli tego z entuzjazmem. Teolodzy twierdzą, że oderwanie papieża od ostatniego feudalnego państwa w Europie, pomogło papiestwu. Jednak nie w każdym aspekcie. Królestwo Włoch, mogło swobodnie ingerować w operacje Stolicy Apostolskiej. Dodać należy, wszystkie operacje, w tym te, związane z finansami. Pomocną dłoń do papieży wyciągnął dopiero Benito Mussolini. Jego pomysł był niezwykle prosty. Dajmy Piusowi XI namiastkę państwowości, trochę przywilejów, w zamian oczekując tego, że nie będzie się mieszał w faszystowskie rządy. W 1929 podpisano trzy porozumienia, znane jako Traktaty Laterańskie. Utworzyło one najmniejsze państwo świata: Watykan. Włączono do niego obszar wzgórza o tej samej nazwie oraz szereg budynków w Rzymie i poza nim. Mieszkańcy Stato della Citta del Vaticano zyskali swoisty immunitet oraz prawo powołania się na niezależne państwo. Mimo tego, że Watykan i Włochy funkcjonują w swoistej symbiozie, dla interesów tego pierwszego, porozumienie okazało się wystarczające. Watykan mógł w końcu mieć własny bank.
„Instytut Dzieł Religijnych”, tak oficjalnie nazywa się Bank Watykański, umożliwił nowemu państwu prowadzenie operacji finansowych na cały świecie. Przez pierwsze lata działaności, aktywność IOR przypominała raczej małą szwajcarską, prywatną instytucję finansową. Zmiany przyniosło dopiero mianowanie w 1971 roku na szefa Instytutu Paula Marcinkusa. To on przekonał papieża Pawła VI, że spadające przychody Stolicy Apostolskiej trzeba skompensować działalnością inwestycyjną banku i rozszerzyć spektrum operacji na „klientów zewnętrznych”. IOR nagle okazał się ciekawym wyborem dla tych, którzy chcieli wyprać pieniądze. Dla włoskich organizacji przestępczych był to wręcz układ idealny. Mafia legalizowała swoje fundusze, Kościół zaczął pozyskiwać dodatkowe środki. Problemy pojawiły się wtedy, gdy papieżem został Polak. Niektórzy twierdzą, że jego poprzednik, Albino Luciani – Jan Paweł I, musiał „odejść”, gdy dowiedział się tego, czym naprawdę zajmuje się IOR. Nie ma na to jednak żadnego dowodu. Faktem pozostaje jednak to, że od czasu serii skandali i głośnych śledztw związanych z finansami organizacji zza Spiżowej Bramy, międzynarodowe instytucje finansowe zaczęły traktować kościelny bank, jako regularną pralnię pieniędzy, z którą nie wolno prowadzić operacji. Właściwie trwa to do dzisiaj. Mimo wielu procesów naprawczych, tajemnice IOR przeszkadzają w przekształceniu go w transparentną i uczciwą instytucję finansową.
W tym kontekście rozpoczyna się historia Emanueli Orlandi. 22 czerwca 1983 roku wyszła z domu do szkoły muzycznej i nie wróciła. Minęło 40 lat. Nie wiadomo czy żyje, czy też została zamordowana. Jeśli żyje, to gdzie? Jeśli zaś nie, to gdzie ukryto ciało lub gdzie została pochowana? Policja ustaliła niewiele. Świadkowie ujawniali się po latachsami. Czasami decydował przypadek. Zniknięcie jest tym bardziej zadziwiające, że Watykan konsekwentnie milczy i w kręconej produkcji Netflixa żaden oficjalny przedstawiciel się nie pojawia. Dziennikarze dali możliwość wypowiedzi każdemu, nawet postaciom kontrowersyjnym. Tworzy to spójną opowieść, w której miesza się polityka kościelnego państwa, rozmaitych grup wpływów ze zwykłą działalnością przestępczą. Zdaje się, że Emanuelę wytypowano do uprowadzenia tylko dlatego, że posiadała obywatelstwo watykańskie. Nic więcej. Jej rodzice nie byli nikim ważnym. Ot, zwykła, skromna rodzina (na wikcie kościelnym nie zarabia się za wiele). Serial dość wiernie oddaje ten klimat. Opowieść snutą przez cztery godzinne odcinki, można porównać jedynie do klasycznych seriali kryminalnych, gdyby nie to, że jest to historia, która się wydarzyła i trwa nadal.
Dla polskich widzów trudną sprawą może być to, że Stolica Apostolska z lat 80-tych, zarządzana przez Jana Pawła II nie wypada dobrze. Sam Papież również. Twórcy nic nie przesądzają. Pokazują fakty. Niektóre mogą być szokujące, jak kwota, którą IOR i Banco Ambrosiano miało przekazać „Solidarności”. Miało to być aż 200 milionów dolarów. Wątek w serialu nie został szerzej rozwinięty. W Polsce Ludowej taka kwota była więcej niż bajeczną fortuną. Próbowałem zweryfikować te informacje. Suma pokrywa się z tym, co zniknęło z kont mediolańskiego banku a IOR, jako żyrant wypłacił z tego tytułu odszkodowania. Trafiłem w necie na ciekawą informację (podaje ja dziennik Ła Republica), że w 2008 roku włoska prokuratura przesłuchała w tej kwestii Lecha Wałęsę. Stwierdził on, że sam związek (NSZZ „Solidarność”) takich pieniędzy nie widział i widzieć nie mógł. Bezpieka ciągle śledziła jej przywódców. Jedynie Kościół był poza kontrolą. Czy takie kwoty kiedykolwiek trafiły do Polski. Nie wiadomo. Jeśli nawet tak się stało, to w bardzo ograniczonej formie wsparły działalność „Solidarności”. Mówimy to o okresie lat 1980-82. Gdzie podziała się reszta? Prawdziwy właściciel pięniędzy, włoska mafia, zgłosił się w tej sprawie do Roberto Calviego. Ten odesłał ich do Watykanu i samego Papieża (zachowały się listy). Tłumaczenia musiały być mało przekonujące, skoro 17 czerwca 1982 roku został powieszony na jednym z londyńskich mostów. Rok później zniknęła Emanuela Orlandi.
fot. – DALE.E2